Albania, przez którą przejeżdżaliśmy w tym roku bardzo różniła się od tej, którą odwiedziliśmy w 2010 roku. Wówczas był to dziki kraj, w którym turystów można było policzyć na palcach a dogadanie się w języku angielskim graniczyło z cudem. Wracając w 2013 z Grecji, zauważyliśmy pewne zmiany. Rozpoczęły się inwestycje turystyczne w strefie nadmorskiej, pojawiły się szyldy w języku angielskim. Obecnie Albania to jedna wielka budowa. Powstają setki hoteli, restauracji i klubów. Zagospodarowywane i organizowane są nowe plaże. Porozumienie się w języku angielskim nie stanowi już wyzwania. Jedyne co pozostało ze starej Albanii to najniższe w regionie ceny. Czy są to zmiany na dobre? Trudno ocenić. Dla Albanii i Albańczyków na pewno. Nam jednak szkoda tego dawnego, dzikiego kraju. W tym roku tylko przejechaliśmy przez Albanię tranzytem, zatrzymując się na jeden nocleg. Niestety, nasze dawne "dzikie" miejscówki zniknęły pod warstwami asfaltu i betonu. Na nocleg musieliśmy poszukać sobie nowego miejsca. Praktycznie minęliśmy Albanię bez zwiedzania, zaglądając jedynie do Syri i Kaltër, miejsca które jakimś dziwnym trafem ominęliśmy podczas naszych poprzednich podróży. Syri i Kaltër czyli Niebieskie Oko to źródło bijące z głębokości ponad 40 metrów. Badaczom udało się określić głębokość z jakiej wybija woda na 40-50 metrów. Ma ona niesamowity, intensywnie niebieski kolor, jest krystalicznie czysta i bardzo zimna. Niestety jako, że byliśmy tam w szczycie sezonu napotkaliśmy tłumy odwiedzających. Tak teraz wygląda Albania. Niebieskie Oko Ponad 40 metrów głębokości Po zimnej kąpieli czas na posiłek - stół pełny a rachunek to połowa tego co w Grecji Dawna baza marynarki wojennej ... Nasza dawna, dzika miejscówka Sznur samochodów wzdłuż wybrzeża i nowo powstałe hotele |